Szanowni Panstwo,
Z przykroscia zawiadamiam ze dnia 12-go maja w godzinach wieczornych odszedl do domu Pana ceniony czlonek naszej malej polonijnej spolecznosci i moj serdeczny Przyjaciel Pan Doktor Stanislaw Martynski.
Msza Sw pogrzebowa odbyla sie w Piatek 17-maja o godzinie 11:00 w kosciele parafialnym Sw Vincenta ( http://saintvincent.us.com/sample-page/map-directions/ ).
Na godzine przed Msza Sw w tymze kosciele odbyl sie tak zwany Viewing. Po Mszy Sw nastapilo odprowadzenie zwlok na cmentarz w Bountiful.
Stanislaw Martynski - pochodzil z okolic Tarnowa. Po ukonczeniu Academii Medycznej w Krakowie przybyl do USA w 1962 roku. Nie mial tutaj latwych poczatkow. Slaba znajomosc jezyka angielskiego i brak praktycznej wiedzy medycznej jako ze system nauczania w Polsce roznil sie drastycznie od tego w USA, spowodowaly ze musial zaczynac swoja droge na polu medycznym niemal od nowa. Jego silna wola, zacietosc i pracowitosc spowodowaly jednak ze zdolal zdac liczne egzaminy medyczne i zostal Board Certfied in Family Practice, Pediatrics i Emergency Medicine. Swoja przyszla amerykanska zone pielengniarke Peggy, poznal w Utah w czasie jednej z residency. Po slubie wyjechali do stanu Georgia gdzie pracowal jako Lekarz Domowy a pozniej jako Lekarz Pogotowia w szpitalu Erlangen. Jego slynne powiedzenie ktorego pielegniarki z nim pracujace sie nauczyly bylo: Watch the patient (vitals) not the machines (they can be faulty)... W Georgii mial farme w Lafayette na ktorej hodowal krowy po pracy w szpitalu. Kiedy Peggy zdecydowala sie powrocic do Utah musial sprzedac farme. Zyjac tu w Utah brakowalo mu bardzo pracy na farmie, wiec czesto jezdzil do corki w Orem zeby kosic trawe, zbierac jablka z drzew itd.
Stas byl bardzo szczodrym i dobrym czlowiekiem. Zawsze mial na mysli dobro drugiego, nie byl egoista. Byl bardzo aktywny fizycznie, lubial chodzic po gorach, jezdzil na nartach w wieku 82 lat i tylko problem ze wzrokiem spowodowal ze musial odlozyc narty. Uwielbial lowienie ryb. Moje jedne z najlepszych wspomnien to czas naszych wypraw na ryby- Rockport, Mirror Lake, Jordanelle.
Bedzie nam Ciebie brakowalo Drogi Przyjacielu. Niech Bog Wszechmogacy udzieli Ci wiecznego pokoju.
Krzysztof Barchański
Z przykroscia zawiadamiam ze dnia 12-go maja w godzinach wieczornych odszedl do domu Pana ceniony czlonek naszej malej polonijnej spolecznosci i moj serdeczny Przyjaciel Pan Doktor Stanislaw Martynski.
Msza Sw pogrzebowa odbyla sie w Piatek 17-maja o godzinie 11:00 w kosciele parafialnym Sw Vincenta ( http://saintvincent.us.com/sample-page/map-directions/ ).
Na godzine przed Msza Sw w tymze kosciele odbyl sie tak zwany Viewing. Po Mszy Sw nastapilo odprowadzenie zwlok na cmentarz w Bountiful.
Stanislaw Martynski - pochodzil z okolic Tarnowa. Po ukonczeniu Academii Medycznej w Krakowie przybyl do USA w 1962 roku. Nie mial tutaj latwych poczatkow. Slaba znajomosc jezyka angielskiego i brak praktycznej wiedzy medycznej jako ze system nauczania w Polsce roznil sie drastycznie od tego w USA, spowodowaly ze musial zaczynac swoja droge na polu medycznym niemal od nowa. Jego silna wola, zacietosc i pracowitosc spowodowaly jednak ze zdolal zdac liczne egzaminy medyczne i zostal Board Certfied in Family Practice, Pediatrics i Emergency Medicine. Swoja przyszla amerykanska zone pielengniarke Peggy, poznal w Utah w czasie jednej z residency. Po slubie wyjechali do stanu Georgia gdzie pracowal jako Lekarz Domowy a pozniej jako Lekarz Pogotowia w szpitalu Erlangen. Jego slynne powiedzenie ktorego pielegniarki z nim pracujace sie nauczyly bylo: Watch the patient (vitals) not the machines (they can be faulty)... W Georgii mial farme w Lafayette na ktorej hodowal krowy po pracy w szpitalu. Kiedy Peggy zdecydowala sie powrocic do Utah musial sprzedac farme. Zyjac tu w Utah brakowalo mu bardzo pracy na farmie, wiec czesto jezdzil do corki w Orem zeby kosic trawe, zbierac jablka z drzew itd.
Stas byl bardzo szczodrym i dobrym czlowiekiem. Zawsze mial na mysli dobro drugiego, nie byl egoista. Byl bardzo aktywny fizycznie, lubial chodzic po gorach, jezdzil na nartach w wieku 82 lat i tylko problem ze wzrokiem spowodowal ze musial odlozyc narty. Uwielbial lowienie ryb. Moje jedne z najlepszych wspomnien to czas naszych wypraw na ryby- Rockport, Mirror Lake, Jordanelle.
Bedzie nam Ciebie brakowalo Drogi Przyjacielu. Niech Bog Wszechmogacy udzieli Ci wiecznego pokoju.
Krzysztof Barchański
Spieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą
zostaną po nich buty i telefon głuchy
tylko to, co nieważne jak krowa się wlecze
najważniejsze tak prędkie, że nagle się staje
potem cisza normalna więc całkiem nieznośna
jak czystość urodzona najprościej z rozpaczy
kiedy myślimy o kimś zostając bez niego
Nie bądź pewny, że czas masz, bo pewność niepewna
zabiera nam wrażliwość tak jak każde szczęście
przychodzi jednocześnie jak patos i humor
jak dwie namiętności wciąż słabsze od jednej
tak szybko stad odchodzą jak drozd milkną w lipcu
jak dźwięk trochę niezgrabny lub jak suchy ukłon
żeby widzieć naprawdę zamykają oczy
chociaż większym ryzykiem rodzić się nie umierać
kochamy wciąż za mało i stale za późno
Nie pisz o tym zbyt często lecz pisz raz na zawsze
a będziesz tak jak delfin łagodny i mocny
Spieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą
i ci co nie odchodzą nie zawsze powrócą
i nigdy nie wiadomo mówiąc o miłości
czy pierwsza jest ostatnią czy ostatnia pierwszą
ks. Jan Twardowski
zostaną po nich buty i telefon głuchy
tylko to, co nieważne jak krowa się wlecze
najważniejsze tak prędkie, że nagle się staje
potem cisza normalna więc całkiem nieznośna
jak czystość urodzona najprościej z rozpaczy
kiedy myślimy o kimś zostając bez niego
Nie bądź pewny, że czas masz, bo pewność niepewna
zabiera nam wrażliwość tak jak każde szczęście
przychodzi jednocześnie jak patos i humor
jak dwie namiętności wciąż słabsze od jednej
tak szybko stad odchodzą jak drozd milkną w lipcu
jak dźwięk trochę niezgrabny lub jak suchy ukłon
żeby widzieć naprawdę zamykają oczy
chociaż większym ryzykiem rodzić się nie umierać
kochamy wciąż za mało i stale za późno
Nie pisz o tym zbyt często lecz pisz raz na zawsze
a będziesz tak jak delfin łagodny i mocny
Spieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą
i ci co nie odchodzą nie zawsze powrócą
i nigdy nie wiadomo mówiąc o miłości
czy pierwsza jest ostatnią czy ostatnia pierwszą
ks. Jan Twardowski